Turi ru ri

piątek, 12 lipca 2013

Wszystko zaczęło się od ...

(Trzy kontynenty: Ignis, Aris i Terrae. Jest jeszcze Aqua. Jednak oceany i morza są państwem neutralnym. Na kontynencie Ignis władcą jest człowiek. W Aris władcą jest elf, a w Terrae- krasnolud. Taki pakt utrzymuje się od wielu tysięcy lat. W cieniach skraju świata Darren mieszkają Ciemne Istoty, które co jakiś czas najeżdżają na różne wioski próbując je podbijać. Nigdy się im nie udaje. Lecz za niedługo wszystko może ulec zmianie...)

    Historia ta rozpoczyna się w malutkiej wiosce Idris, trzecim świecie od księżyca w którym wyjątkowo wszystko wygląda jak na Ziemi. Jednak niech pozory was nie zmylą, ten świat jest całkiem inny, zaczarowany, niepoprawny i tak bardzo przesączony magią jak tylko się da.
    Kiedy ustały wojny prowadzone między trzema państwami-Ignis, Aris i Terrae- zamieszkującymi Darren władcy ustalili bezwzględny zakaz używania magii, gdyż zrozumieli, że ta wyniszcza planetę. Wtem zbuntowali się magowie, chyba wszystkim wiadomo z jakiego powodu. Kiedy nad władcami zawisło widmo wojny z magami, królowie na kolejnym posiedzeniu ustalili co następuje:

"magowie mogą używać magii tylko na swoich uniwersytetach-które jednocześnie są ich domem- lub na dworach królewskich. W wyjątkowych sytuacjach za przyzwoleniem władcy. Obowiązkiem ich jest, aby w razie najazdów orków lub innych Ciemnych Istot obronić lud i króla..."

Było tego o wiele więcej lecz jedynymi żyjącymi istotami którzy pamiętają całe postanowienie są magowie, którzy uczą się go na pamięć i wymagają tego od swoich uczniów.
    Od tamtej pory pokój był przerywany jedynie rzadkimi najazdami orków których nie dało się ujarzmić, i mimo tego, że nie każdemu żyło się dobrze, ludzie nie narzekali gdyż tkwiły im w pamięci opowieści przekazywanie z pokolenia na pokolenie o tym jak było za czasów Wielkiej Wojny, która wydarzyła się tysiące lat temu.
    Jednak wracając do Idrisu- małej wioski na wschodnim skraju mapy świata, w której było mnóstwo dzieci i pijaków. Czy też dzieci pijaków którzy w przyszłości zapewne zastąpią miejsce swoich ojców, byli też ci którzy liczyli się ze zdaniem innych ludzi czy też magów. Jednak było ich niewiele; sklepikarz, karczmarka z mężem oraz mężczyzna prowadzący gospodarstwo, sprzedający sery, pomidory i ogórki odwiedzającym miasto.
    Pewnego razu do miasta zawitali magowie. Dwaj młodzi, jeden starszy o długich siwych włosach. Jeśli zastanawiacie się czy byli to magowie szukający powodu do bójki odpowiedź brzmi: nie. Nawet kiedy jakiś pijaczek zwymiotował na buty starszego maga, ten tylko popatrzył na niego z politowaniem i poszedł dalej. Zatrzymali się w karczmie. Po trzech dniach wyjechali, a po kilku miesiącach na skraju wioski stał Uniwersytet Magiczny, gdzie można było się zaciągnąć jeśli czuło się w sobie chociażby odrobinę magi i nauczać sie wszelkich jej tajników. Oczywiście nie wszystkim się udawało. Zostawali oddaleni po pierwszym roku do domu. W Uniwersytecie nie uczyli się tylko miejscowi. Ludzie z całego kontynentu zjeżdżali się, aby spróbować  swoich sił. Dzięki czemu wioska rozkwitła i mimo tego, że ilość spożycia alkoholu przez miejscowych zmalała minimalnie, rozwinął się handel i turystyka.
    Dnia pewnego w tygodniu żółwia deszcz padał jak jeszcze nigdy dotąd. Dzieci się nudziły, pijacy nie odważyli się wyjść z domu, a magowie przeczuwali, że w najbliższym czasie stanie się coś ważnego.
Kiedy skończyły się ostatnie zajęcia i zaczęli zbierać się w Sali Triumfów na kolacji do drzwi ktoś zapukał.
Był to mężczyzna, cały mokry od deszczu. Został ugoszczony w pokojach gościnnych lecz ten tylko popatrzył przelotnie na jedzenie i kazał się zaprowadzić do Najwyższego Maga. Długo rozmawiali po czym nieznajomy wrócił do pokoju, zaryglował drzwi i nie wyszedł aż do rana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty